wtorek, 11 października 2011

Klasycznie na Klasykach




Korzystając z cudownej pogody, jaka ostatnio zapanowała nad Tatrami postanowiliśmy z kolegą uskutecznić mały wypadzik w Tatry.
Nietstety na skutek m.in. korków na drodze do Palenicy w "Piątce" byliśmy dopiero około 17 więc nie pozostało nam nic innego jak popatrzeć na jutrzejszy cel w pięknych promieniach zachodzącego słońca. W niedzielę pod ścianą Zamarłej zameldowaliśmy się koło godziny 9:30 i po krótkim oczekiwaniu aż wyciąg ukończy poprzedzający nas trójkowy zespół, wbiliśmy się w ścianę drogą "Lewi Wrześniacy". Pierwszy trójkowy wyciąg poprowadziłem ja, aż popod przewieszkę, gdzie można było założyć stan chyba z jakiegoś spita i haka. Następnie prowadzenie przejął kolega, sprawnie forsując przewieszkę i dalej wspinając się ryską do drugiego, także kursowego stanowiska. Ostatni wyciąg był piątkowy z dość fajną przewieszką, a następnie prowadził rysą do góry no i było na nim sporo haków. Niestety nie udało mi się dociągnać aż do grani, więc ściągnałem partnera i przewinęliśmy się na drugą jakże odmienną od wygrzanej słońcem ściany, stronę grani. Potem już tylko zjazd do Orlej Perci i dwa zjazdy ze stanu nieopodal Zmarzłej Przełęczy do podstawy ściany, w tym jakieś 20 metrów wolnego, emocjonującego zjazdu. Ogólnie droga na pewno godna polecenia, żadnych trudności orientacyjnych, lita skała, świetna asekuracja. 






Drugiego dnia po przejściu przez Świstówkę na tabor udaliśmy się pod najdalej wysuniętą na południe skałkę podkrakowską czyli Mnicha. Zaatakowaliśmy jego północno - zachodnią ścianę drogą Orłowskiego. Pierwszy wyciąg prowadzi fajną ryską, po drodze można było napotkać zaklinowanego frienda. Wyciąg kończył się przewieszką, ubezpieczoną spitem. Następny wyciąg był już piątkowy i forsował trochę wilgotny kominek, potem odbijał w prawo zacięciem, ale ja niestety dalej wydarłem kominem na wygodną platformę, gdzie droga łączyła się z klasyczną. Po drodze na wierzchołek była jeszcze piękna, chyba piątkowa przewieszka. Ogółem fajny bezciśnieniowy wspin. Z Mnicha jeszcze tylko jeden zjazd i robota na dziś skończona. Nazajutrz w ramach odpoczynku psychicznego zrobiliśmy łatiwjeszego z Wacławów, a trudniejszego odpuściliśmy z powodu nadciągających chmur,z których potem "wykluła" się całkiem niezła burza;)  




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz