piątek, 2 sierpnia 2013

Komunistyczne wspinanie

Pięknie! Podeszliśmy w orzeźwiającym cieniu, a tu pod ścianą pełna lampa. Zespół kursantów wbija się Zacięcie Komarnickich, a my czym prędzej szpeimy się i idziemy nieco bardziej na prawo w inne mini zacięcie, którym rozpoczynają się Prawi Wrześniacy. Jedna z pierwszych przedwojennych „szóstek”. Co tu oszukiwać jestem pełen podziwu dla braci, którzy załoili to ze swoimi konopnymi linami, trampkami, hakami za to z jajami jak u chopa z przepukliną. Póki co nasza kolej, gości łojących zdecydowanie wyższe cyfry, potężniejszym szponem, linami połówkowymi, la sportivami solutionami i innym szmerami bajerami.
Pierwszy wyciąg trójkowy, przypadł mi. W sumie jedyny brzydki wyciąg na drodze, wręcz parchaty, gdzie tam mu do pięknej choćby gnojkowej trójki. No i to w sumie jedyny minus drogi. Potem zaczynają się same ochy i achy. Wpierw Ogór wbija się w najtrudniejszy szóstkowy wyciąg. Zaczyna troszkę po prawej, ale szybko przewija się na lewo do zacięcia i nim w górę. Piękny wspin na własnej, może ze trzy haki minął po drodze. No to ja za nim, szybko w górę. Dotykam kawałka ściany siedzi mocno, obciążam i nagle pierdut w dół 25 calowy telewizor rozczłonkując się jeszcze po drodze na 14 calowe monitory i tablety, i temu podobne. Potem szczęśliwie nie ma już takich przygód. Teraz moja kolej. Wyciąg ma V czyli niby nadzwyczaj trudno, jednak dzisiaj to tak opisać można by drogę gdyby miała VI.5.

Lecz o dziwo, na tej piątce się troszkę spociłem. Zdecydowanie jeden z lepszych wyciągów, które zrobiłem. Lito, przebieganie z jednej ryski do drugiej, komfortowa asekuracja bez grama spita ani pewnie wyglądającego haka. Koniec końców po wyzbyciu się wszystkich 8 friendów i chyba też takiej liczby kości docieram do stanu z trawersu. A tu korek, kurs na stanieJ Szczęśliwie słońce grzeje, towarzystow miłe to sobie czekam. Na ogóra czeka także piątkowy ostatni już wyciąg. Czego tam  nie było ryska, mała przewieszka i też wszystko na własnejJ Docieramy na wierzchołek, a tu znów wcześniejszy kurs i kolejka do zjazdu. Korzystamy z ich uprzejmości i zjeżdżamy na ich linie na orlą perć. 

wtorek, 9 kwietnia 2013

Richterkante

Droga najdłuższa, z najdłuższym podejściem, najbardziej upierdliwym zejściem i stosunkowo najbardziej krucha spośród dróg, które zrobiliśmy w Hollentalu, no i najdłuższa(ok.350 m). Topo znajdziecie pod adresem http://www.bergsteigen.at/de/touren.aspx?ID=286 . Dosyć trudno jest pod drogę trafić, trzeba uważać by zbyt wcześnie nie skręcić pod ścianę. Ogólnie warto spojrzeć na fototopo. Mogę jedynie dodać, że mniej więcej po godzinie marszu od auta ścieżka skręci w lewo pnąc się wzdłuż  piarżyska po czym znów zakręca w prawo i mniej więcej wtedy trzeba odbijać pod ścianę.


richterkante-start w drogę po prawej od kantu

          Richterkante jest dobrze ubezepieczony, warto jedynie wziąć parę kości i taśm. W trudniejszych miejscach zawsze jest ring, a stany oczywiście są obite. Problem może sprawić jedynie kruszyzna, także czasem trzeba będzie się zastanowić przed skorzystaniem z jakiegoś chwytu. Droga obok dosyć przyjmengo wspinania zapewnia bardzo ładne widoczki. Po ostatnim VI wyciągu najlepiej się rozwiązać i jedynkowym terenem w górę. Wyjdziemy na łakę i należy wtedy poszukać chatki myśliwskiej. Obok niej biegnie wyraźna ścieżka w las. Idąc nią dojdziemy do skrzyżowania z "Marchenwiese" i tam w prawo. Jeśli wszystko poszło dobrze to po pół godzinie jesteśmy przy aucie...:) 









sobota, 9 marca 2013

[*}

Wiesz, co to jest śmierć?
Nie ma woni siana
nie ma hali zielonej
nie ma jaskrów złota
gasną gwiazdy zawilców
zmierzch barw
ślepota.
Cisza dźwięków.
Nie ma grania w żlebach.
Ciała nie pieści ni słońce ni wiatr
Nic nie chcesz - nic nie trzeba -
skończył się twój świat.
Tak żyć nie można. Muszę iść tam.
Dobyć świat dzwięków i barw z ukrycia.
Nie jest ważne życie. Nie jest ważna śmierć.
To ważne, by nie umrzeć za życia.


Teresa Harsdorf - Bromowiczowa

poniedziałek, 11 lutego 2013

Nix fur Surder

Postanowiliśmy ponownie odwiedzić Vordere Klobenwand i porwać się na to - http://bergsteigen.at/de/touren.aspx?ID=1179 . Jak widać 4 gwiazdki, 20 min podjeścia więc wybór zdawał się być idealnym i takim w istocie był. Droga praktycznei jest pozbawiona tzw. parchu. Wszystkie wyciągi trzymają trudność tj. nie schodzą poniżej 4. Na drugim wyciągu trzeba uważać na przegięcie liny, a następnie mamy wyciąg z drzewkiem, który możemy pokonać na dwa sposoby. Jeśli korzystamy z drzewa to wyciąg ma 4+, a jeśli go nie dotkniemy to mamy fajne 6+:) Potem ładny, eksponowany trawers i wspinanie zacięciem. Szczególnie ładne jest to za VI, które pokonujemy dulfrem. Po skończeniu drogi czeka na nas ławeczka, można więc rozważyć wzięcie piwa czy dwóch i delektowanie się widokami na Grosse Hollental. Droga jest dobrze ubezpieczona, orientacja bardzo łatwa. Mianowicie, żeby się nie zgubić trzeba podążać za złotymi ringami:)






Lufka:)


szóstkowa rysa


ostatni wyciąg


drzewko:)