sobota, 24 listopada 2012

Z deszczu pod rynnę


     Człowiek ze mnie bojaźliwy, niektórzy mogą to też zwać rozsądkiem. Dlatego gdy nadszedł moment długo oczekiwanego wyjazdu na prawdziwą tatrzańską wyrypę, w głowię kłębiło tylko gdzie by to zajść by było jak najpiękniej, trochę wspinaczkowo, a przede wszystkim by biały puszek nie otulił nas nazbyt szczelnie. Początkowo miała być Wysoka. Jednak ma ona jeden minus, otóż droga na nią prowadzi w dużej mierze stromym żlebem, co ówczesnych warunkach śnieżnych na pewno by dostarczyło ponadmiarową dawkę adrenaliny. Kusił też nas Lodowy, ze swoim ramieniem i koniem, który to stanowi wyzwanie li tylko wspinaczkowe, jeśli przechodzenie jedynkowych trudności wspinaczką zwać można.
      Jako że przyjechaliśmy w piątek około południa, znajdując całkiem niedrogi(5 euro) nocleg w Łysej Polanie, poszliśmy łoić tamtejsze lody. Kojarzyło mi się to z taka lajtową, bezpieczną wręcz skałkową formą zimowego wspinania, aż do momentu gdy spod Gurgulowego raka oderwał się 20 calowy monitor, bynajmniej nie LCD i przeleciał, na szczęście tylko lekko trącając moje kolano. Potem było jeszcze trochę przygód  w trakcie zjazdów, ale wracaliśmy szczęśliwy i zmęczeni.
       W sobotę wyruszyliśmy zaraz po 4 rano. Termometr wskazywał - 21 stopni, ale Alfa odpaliła bez problemu. Ajj cudne auto;) W trakcie jazdy temperatura spadła do - 26, ale szczęśliwie w górach często występuje zjawisko inwersji i dzięki temu wysiadaliśmy w trzynastopniowym upale:). Zazdrościłem Gurgulowi, który szedł tam po raz pierwszy, wszytko było dla niego nowe. Krótki postój w Chacie Zamkovskiego i za nią zaczęło się robić ciekawiej widokowo. W Chacie Teryego byliśmy około 9, wsunąłem świetną Cesnakova Polevke, ubraliśmy raki i dalej w kierunku Lodowego. Pogoda była po prostu wymarzona. Przed nami podążała dwójka Polaków. Nie powiem byłem już trochę zmęczony długim podejściem z nie najlżejszym plecakiem, więc nie trzeba było długich namów ze strony Michała, by ruszyć w stronę bliskiego, łatwo  wyglądającego żlebu, który wyprowadzał na głowną grań. Alternatywą dla tego było nużące trawersowanie zboczy Lodowego celem dostania się na jego ramie. No to ruszyliśmy ostro pod górę. Początkowo źle to to nie wyglądało, ale dwa czekany poszły w ruch. Potem żleb coraz bardziej się zwężał, śnieg był sypki. Powiedzenie, że nie było wesoło można uznać za delikatny eufemizm. Najgorzej było pod koniec gdy żleb właściwie stawał dęba, a w śniegu trudno było znaleźć oparcie. Pierwszy na grań wygramolił się Michał, a następnie rzucił mi "sznur" z taśm, przy pomocy, którego i ja wszedłem do strefy światła i nie jako do świata żywych. Znajdowaliśmy się teraz na pięknej osłonecznionej grani, prawie w pełni bezpieczni. Szybko się związaliśmy i podążyliśmy na pobliski wierzchołek Lodowego. Po 5 minutach znaleźliśmy się na szczycie. Zaczęliśmy się rozglądać szukając dorgi zejścia. Miałem wrażenie, że kiedyś jucz tu byłem, na dodatek szczyt nieopodal wydawal się wyższy. Jeszcze rzut oka na żleb i byłem pewien, że jesteśmy na Lodowej Kopie, co nas też jakoś szczególnie nie zmartwiło:)
    W końcu pozostało nam tyko schodzenie , bez konieczności pokonywania żadnej postrzępionej grani. Wrażeń na dziś mieliśmy serdecznie dość. Droga do auta była nudna w porównaniu i minęła szybko w porównaniu z pewnie nie więcej niż 30 minutami spędzonymi w żlebiku:).


Lodospadzik:)


podejście do "Terinki"


widok z tarasu w Terince


tam mieliśmy być


fot. Michał Gurgul



wtorek, 20 listopada 2012

Vordere Stadelwand

Na początek szukaliśmy czegoś na rozwspinanie, czegoś niezbyt wysokiego, z krótkim podejściem, niewygórowanymi trudnościami technicznym. Idealnie w te oczekiwania wpasowała się Vordere Stadelwand. Ma ona ok. 150 metrów wysokości. Startując z kempa, trzeba przejechać około 1,5 km w góre i za mostkiem, po prawej zaparkować, a następnie maszerować ok. 20 minut widoczną ścieżką i odbić w lewo pod ścianę. Nasz wybór padł na Fensterplatte. Droga ma 4 wyciągi, o w miarę równych trudnościach, dodatkowo zachęcił nas fakt, że miała duża gwiazdkę w przewodniku( czyli powinna być piękna). Topo możemy znaleźć tutaj - http://bergsteigen.at/de/touren.aspx?ID=275 . Niestety rzeczywistość okazała się być nieco inną. Droga w przeważającej mierze to parch, z jednym ładnym miejscem, tym najtrudniejszym. Nie trzeba na nią brać żadnego szpeju prócz ekspresów i taśm. Zejście wiedzie na początku w lewo, poziomo ścieżką, a potem lasem i po piargach na doł.

start w drogę


miejsce za V+



wtorek, 11 września 2012

Oide Wurzn

Człowiek z natury swojej to istota dosyć leniwa, przegladając topo mój wzrok koncentrował się głownie na drogach, do których podjeście nie przekracza pół godziny. Tak też zdecydowaliśmy iśc na "Oide Wurzn" na Vordere Klobenwand. Aby pod nią trafić należy z parkingu w Kaiserbrunn udać się w góre doliny, przejechać pod tunelem przeciwlawinowym i zatrzymać się po jakiś 300 metrach na parkingu z "toi-toi". Następnie należy wrócić się i wypatrywać po prawej stronie zielonej bramy, a następnie przejśc przez futrkę w niej. Podążamy teraz drogą leśną by po jakiś 5 minutach zejść z niej w prawo wyraźna ścieżką pod ścianę. Topo znajdziemy tu- http://bergsteigen.at/de/touren.aspx?ID=212. Na drogę nie potrzebujemy nic poza ekspresami i taśmami na stany. Na drodze możemy znaleźć parę wyciągów naprawdę pięknego wspinania w zacięciach. Wrażenie może nieco psują trawiaste fragementy, ale znowu nie ma ich tak dużo. Osobiście najbardziej podobał mi się trzeci "szóstkowy" wyciąg prowadzący technicznym zacięciem i ostatni wyciąg za 7- z przepięknym dulferkiem. Na drugim wyciągu należy zwrócić uwagę na przesztywnienie liny. Zejście z drogi prowadzi wpierw w lewo do przełęczy, a z niej w prawo, w dół po nieprzyjemnych kamyczkach. Drogę ze wszechmiar polecam::)

ostatni wyciąg za VII- 

Vordere Klobenwand

czwartek, 30 sierpnia 2012

Hollental

Hollental to nazwa rejonu wspinaczkowego leżącego w paśmie górskim Rax-Schneeberg, w Alpach  Styryjsko-Dolnoaustriackich. Są to niewysokie górki, dosyć powiedzieć, że ich najwyższe szczyty ledwo przekraczają 2000 metrów. Hollental jest położony ok. 80 km na południe od Wiednia.  Bazę wypadową większości ekip stanowi zazwyczaj kemp w Kaiserbrunn. Kemp to może za dużo powiedziane. Ot parking, z umywalkami i ubikacjami. Dojazd wiedzie dowolnie do Wiednia, następnie autostradą w kierunku Grazu, by zjechać na autostradę do Bruck,  skąd zjeżdzażmy po klikunastu kilometrach do Glognitz, a stamtąd w kierunku Hirschwang i Kaiserbrunn(są znaki na Hollental). Kamping jest opanowany przez 4 nacje: Polaków, Węgrów, Czechów i Słowaków. W trakcie naszego pobytu ludzi innych narodowści mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki. Z uwagi na to, że podłoże jest kamieniste warto wziąć dobrą karmiatę albo materac, a także młotek i gwoździe do przytwierdzania namiotu. Kemp jest położony nad rzeczką, w której można się kąpać(ziimnooo). Dostępny jest także prysznic w pobliskim Gasthofie w cenie 2 euro. Najbliższe sklepy i stacja benzynowa znajdują się w Hirschwang.  Rejon podobno słynie z kapryśnej pogody, zwłaszcza z popołudniowych  zlew. My akurat trafiliśmy na tydzień przecudnej bezdeszczowej pogody, podobnie jak nasi znajomi jakiś czas wcześniej.

W internecie jest dostępny skan skan topo Hollentalu. Schematy dróg możemy znaleźć także na :
- http://bergsteigen.at/de/Suche.aspx?search=rax-schneeberg
- http://www.onlinetopo.com/searchtopo.php

Polecam przed pójściem na wspin, przetłumaczyc sobie opisy dojścia i zejścia. Może to zaoszczędzić sporo minut:)

W dzien restowy polecam wybrać się do nieodległego Wiednia. Jeśli wam się znudzi wspinanie wielowyciągowe to w pobliżu leży Adlitzgraben z ładnymi drogami sportowymi.

parking w Kaiserbrunn

piątek, 23 marca 2012

Podgrodzie

W sobotę 17.03 w stronę Podzamcza wyruszyła silna ekipa  w składzie: Aga, Przemek, Tomek i piścca. Tym razem wspinałem się z Agą i znów nie było dane mi zrobić mego przekleństwa- Filarka Kurtyki. Zresztą wobec tego, że na Adepcie było zimno, przenieśliśmy się, dzwoniąc ekspresami po wsi, na Birów. Tam powitało mnie i Agę cieplutkie słoneczko. Na początek poszedł Fucking Rurociąg niby za VI.1(OS), ale jakieś łatwe takie to. Adze brakło do skończenie drogi chyba tylko wiary we własne siły i może nieco psychy:). Potem padła jeszcze Tyrolka niby VI.2 , ale bliżej temu do VI.1 . Na koniec poigrałem sobie ze skałą, omijając jedną wpinkę i prowadząc "Igraszki" VI.2 , także w najszlachetniejszym stylu.
Sensacją wyjazdu było poprowadzenie "Palca" przez Tomka w 10092220 próbie, czego mu gratuluję. Grubas Przemek wsunął Sernik Wiedeński.

niedziela, 11 marca 2012

Sezonu otwarcie:)

W sumie na tym można by poprzestać. Sezon został otwarty jak zwykle w Rzędkach. Ludzie pukający się w czoło i odradzający wypad, być może mieli trochę racji. Mimo wszystko nie żałuję, choć wyniki sobotniej wycieczki nie są ani efektowne, ani efektywne. Udało się poprowadzić "Skorkówkę" , VI.1 Rp "repeat". Trochę sobie powędkowałem na sektorze rtv, agd. Ogólnie plany ambitniejszego wspinu popsuł dujący z południa wiatr, skutecznie obniżający ciepłotę palców.